Wyniki wyszukiwania
-
Szczepienie dzieci i inne bzdury czyli rozmnaża...
Moja córka F ma już prawie dziewięć lat. Czasami z jej głowy wychodzą przerażające stwory z odrażającymi mackami. To “wielepieje”. Wtedy kilkuletnia dziewczynka myśli, że “wie lepiej” od swoich rodziców, jak działa świat. Najlepszą metodą na “wielepieje” jest stworzenie możliwości, aby F sama przekonała się, jak jest naprawdę. Nawet, jeśli zaraz potem próbuje upierać się przy swoim zdaniu, to w końcu przyjmuje do wiadomości faktyczny stan rzeczy. “Wielepiej” ginie wtedy zabity rzeczywistością.
Jednak ta metoda postępowania nie sprawdza się, gdy w grę wchodzi zagrożenie życia lub poważne zagrożenie zdrowia. Jej albo innych żywych stworzeń. Wtedy rodzic musi skorzystać z prawa do powiedzenia “wiem lepiej bo trochę dłużej żyję na tym świecie, a Ty jesteś dzieckiem które wie mniej i dlatego masz mnie słuchać”. F wtedy jest ciężko obrażona, że narusza się jej indywidualność oraz prawo do samostanowienia. Trzeba wtedy wzruszyć ramionami, powiedzieć “no trudno” i robić swoje.
Tak moim zdaniem powinny działać mechanizmy opresji stosowane przez aparat państwowy. Wiesz lepiej? Działaj jak sobie wymyśliłeś. Jestem zwolennikiem zasady “volenti non fit iniuria” - “chcącemu nie dzieje się krzywda”. Dopóki konsekwencje postępowania dorosłego obywatela odbijają się tylko na nim - niech robi co chce. Jeśli chcesz jeździć bez pasów samochodem - siadaj i jedź. Jeśli chcesz przechodzić na czerwonym świetle - droga wolna. Jeśli chcesz truć się narkotykami - smacznego. Tylko weź też na klatę konsekwencje swoich czynów. Nie oczekuj, że społeczeństwo będzie płacić za leczenie Twoich obrażeń powypadkowych lub leczyć z uzależnienia. Jeśli każdy będzie wiedział, że musi być odpowiedzialny za swoje czyny - będzie postępował bardziej rozsądnie.
Kiedyś uważałem, że zasada owa powinna też dotyczyć dzieci, w imieniu których decyzję podejmują rodzice. Z punktu widzenia całego gatunku, takie zachowanie byłoby racjonalne. Jeśli rodzic idiota nie zapnie pasa sobie i dziecku, to śmierć całej rodziny w wypadku zadziała jak mechanizm darwinowski. Geny “idiotyzmu w podróży” też zginą. Jeśli niezaszczepione dziecko umrze na powikłania po odrze, to jego rodzice nie przekażą następnym pokoleniom swojego mało rozsądnego nastawienia do życia. Jeśli rodzic “uratuje malucha” i jego dziecko zacznie edukację później od rówieśników, będzie miało gorszy start. Inny młody człowiek wyprzedzi go w wyścigu o lepsze wykształcenie i pracę.
Jednak odkąd sam mam dziecko, nieco ‘zmiękczyły” się we mnie idee zachowania doboru naturalnego w gatunku homo sapiens. Trochę odeszliśmy od starorzymskich reguł patria potestas, kiedy ojciec miał bezwzględne władztwo nad życiem i śmiercią dziecka. Uznajemy współcześnie, że państwo w pewnych sytuacjach może, a w innych wręcz musi wkroczyć opresyjnie między rodziców i dzieci ograniczając prawa rodzicielskie.
I żądam, aby państwo polskie właśnie zachowywało się jak rozsądny, dorosły rodzic, kiedy jego obywatele zachowują się jak uparte dziewięciolatki. Niech wzruszy ramionami i robi swoje. Sanepid musi egzekwować obowiązek szczepień. Nawet jeśli jakiś obywatel “wie lepiej” od epidemiologów i pediatrów, że szczepienia to “samo zuo”. Kuratoria oświaty powinny stworzyć niezależny od rodziców system obowiązkowego badania gotowości szkolnej. Nawet jeśli jeśli jakiś obywatel nie wierzy pedagogom, że wcześniejszy start edukacji, to większe możliwości rozwoju dla dziecka. Mało tego - jestem zdania, że np. sądy winny nakładać kuratelę ograniczającą władzę rodzicielską nad rodzicami, którzy przewożą dziecko bez fotelika lub z rozpiętymi pasami. Nawet jeśli jakiś obywatel uważa, że dziecku nic się nie stanie przy awaryjnym hamowaniu. Jeśli rodzice zachowują się, jak by nie potrzebowali mózgu - dajmy im do nadzoru jakiegoś homo sapiens.
Niestety władze państwowe zachowują się, jak rodzic znerwicowany i niekonsekwentny. Bez przemyślenia i przygotowania całej operacji. Sześciolatki do szkół? Tak, teraz - wszystkie. Nie - teraz jak rodzic chce. Nie - teraz tylko do połowy rocznika. Gdybym tak egzekwował od mojej F swoje nakazy i zakazy, w pół roku straciłaby do mnie zaufanie i poczucie bezpieczeństwa. A jej “wielepieje” rozmnożyłyby się ponad wszelką miarę.
TataF- 02 mar 2015 16:41
- przez Sebastian
-
Religia czy etyka?
Od 1 września 2014 roku zmienił się tryb prowadzenia lekcji etyki w Polskich szkołach. Teraz każdy uczeń ma prawo do nauczania etyki. Jak wygląda wprowadzanie etyki do szkół? Skąd się biorą nieprawidłowości w bardziej powszechnym wprowadzaniu zajęć do szkół? Jak odbierana jest zmiana przez nauczycieli, rodziców i uczniów?
Problemy z etyką 1 - łamanie prawa
Co na pewno jest łamaniem prawa w świetle nowych przepisów dotyczących nauczania lekcji w Polskich szkołach? Czy uczeń może brać udział jednocześnie w zajęciach z etyki i religii? Kiedy można zrezygnować i do kiedy trzeba zgłosić chęć uczestnictwa w zajęciach z etyki?
Problemy z etyką 2 - łamanie dobrych praktyk
Co jest zgodne z prawem, ale stanowi łamanie dobrych praktyk w świetle nowych przepisów dotyczących nauczania lekcji w Polskich szkołach? Czy deklaracje w sprawie uczestnictwa można zbierać “łapiąc” rodziców na korytarzu albo dając bez słowa listę do wypełnienia pod koniec zebrania klasowego?
Problemy z etyką 3 - "szara strefa"
Jakie zachowania mogą ale nie muszą stanowić łamania prawa w świetle nowych przepisów dotyczących nauczania lekcji w Polskich szkołach? Czy katecheta może uczyć etyki? Czy można gromadzić dzieci w różnym wieku podczas zajęć z etyki? Czy jakość zajęć z etyki kwalifikuje się do interwencji? Co robić, jeśli mamy obawy, że nasze dziecko jest dyskryminowane w dostępie do zajęć z etyki?
- 22 paź 2014 10:57
- przez Sebastian
-
Lubię wielkanocnego królika - TataF
Aksamitny Królik to bohater klasycznej powieści z lat 20-tych XX wieku autorstwa Margery Williams. Opowiada o Tobym - samotnym chłopcu, który wychowuje się pod opieką babci. Tęskni do zmarłej matki, a ojciec jest zbyt zapracowany, aby zająć się malcem. Radość przynosi mały pluszowy królik, który ożywa i prowadzi Toby’ego na wyprawę do magicznej krainy. Tam każde marzenie może się spełnić. Kilka lat temu powstała ekranizacja książki z Jane Seymour w roli matki.
Nie oglądałem ze swoją córką filmu, nie czytałem jej książki. Moja F poznała Aksamitnego Królika na zajęciach z etyki. Obejrzany film stał się przyczynkiem do ważnych rozmów dwójki uczestniczących w nich dzieci z nauczycielką. Jednocześnie szyły one przez dwa dni wielkie pluszowe króliki-maskotki. Trzeciego dnia było więcej luzu - dzieci robiły sałatkę owocową. Nie indagowałem dziecka odnośnie sensu zajęć gastronomicznych, ale znając panią od etyki jestem przekonany, że i tym razem zajęcia miały swój sens i cel. Zajęcia odbywały się podczas szkolnych rekolekcji - w tym samym czasie, kiedy dzieci wierzące realizowały z wychowawcami zajęcia przygotowane przez katechetów i słuchały w kościele księdza rekolekcjonisty. Po lekcjach dla wszystkich uczniów normalnie odbywały się zajęcia dodatkowe i była czynna świetlica. Modelowa sytuacja, prawda?
Wiem, że moja córka miała szczęście. Tak właśnie powinny wyglądać zajęcia dla dzieci niewierzących w każdej, publicznej szkole. Jak widać - da się to zrobić to nawet dla dwójki dzieci w podobnym wieku. Starsi uczniowie niewierzący też mieli czas zagospodarowany. Łatwiej oczywiście w takim przypadku mają szkoły, w których odbywa się etyka. Tych na szczęście przybywa. Jednak nawet w szkole, gdzie nie ma nauczyciela etyki - na pewno znajdzie się jakiś niewierzący nauczyciel. A niech i będzie wierzący, który zrobi sensowne zajęcia “niereligijne”. Zgodnie z przepisami szkoła powinna zorganizować opiekę dla dzieci nieuczestniczących w rekolekcjach. Jednak znam szkoły, gdzie jest to na tyle mało sensownie zorganizowane, że rodzic woli wziąć trzy dni wolnego. Na przykład dzieciaki idą do świetlicy, gdzie “nic się nie dzieje”. Wielu rodziców uznaje, że nie ma innego wyjścia jak “wolne”, aby dziecko nie poczuło się wtedy pominięte, dyskryminowane czy po prostu potraktowane przez szkołę “per noga”.
Jeszcze gorsza jest sytuacja nauczycieli niewierzących. Nie mogą zorganizować zajęć dydaktycznych - np. dodatkowej lekcji powtórkowej dla chętnych. Można przeprowadzić jedynie zajęcia opiekuńczo-wychowawcze. Z tego punktu widzenia nie wiem, czy nauczycielka etyki F nie złamała prawa. W końcu można powiedzieć, że realizowała także pewne cele dydaktyczne. Zajęcia z etyki nie są “czystą”dydaktyką”, zatem ufam, że żaden nadgorliwy kontroler się nie doczepi.
W praktyce większość nauczycieli bierze mniej lub bardziej aktywnie udział w programie rekolekcji. Wszyscy nauczyciele wychowawcy prowadzą przed zajęciami w parafii zwykle 2-3 lekcje w szkole, przygotowane przez katechetów. Na przykład rozwiązują z dziećmi krzyżówkę religijną na tablicy. Dzieje się tak przynajmniej w szkołach podstawowych. Nie ma znaczenia, czy nauczyciel jest katolikiem, czy też nie. Chociaż pojawiają się już nauczyciele-ateusze, którzy oczekują, że katecheta w ich klasie zleci dzieciom co trzeba zrobić. I robią minium tego, co muszą. Uważają tylko, aby w trakcie tych zajęć dzieci się “nie pozabijały”.
A potem wychowawcy zbierają dzieci ze swojej klasy w karną gromadkę i prowadzą do parafialnego kościoła. Mogą spędzić czas poza murami kościoła, bo przecież opiekę sprawują wtedy nad uczniami katecheci. Ale gdzie pójść, skoro czas trwania zajęć jest nieprzewidywalny? Siadają więc niewierzący nauczyciele w parafialnych ławach. Części z nich poczucie odpowiedzialności nakazuje uspokajanie uczniów, jeśli zaczynają ‘szaleć”. Inni chwytają za książkę beletrystyczną, komórkę lub tablet, obiecując sobie, że “choćby się waliło i paliło” - nie ruszą palcem. Ich to przecież w sumie nie dotyczy. Niech się martwią księża i katechetki.
Sytuacja nie jest łatwa. Powstaje tu konflikt interesów i sprzeczność prawna. Rodzice mogą się powoływać na zapisy Karty Nauczyciela, gdzie dyrektor ma prawo wyznaczyć nauczycielowi opiekę nad dziećmi podczas zajęć rekolekcyjnych w szkole i kościele. Nauczyciele nie chcący tego robić mogą powołać się na konstytucyjną wolność sumienia. Bo jest jej złamaniem zmuszanie obywatela poleceniem służbowym, żeby uczestniczył w obrządkach wyznaniowych. Myślę, że tylko kwestią czasu są pozwy sądowe nauczycieli, którzy nie chcą brać udziału w rekolekcjach i są do tego zmuszani przez szkołę.
Oczywiściej najprościej byłoby organizować takie dni skupienia przed Wielkanocą po zajęciach szkolnych. Ale to niemożliwe. Rekolekcje wielkopostne muszą się odbywać w polskich szkołach w czasie zajęć lekcyjnych, Mówi o tym rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej z dnia 14 kwietnia 1992 r. w sprawie warunków i sposobu organizowania nauki religii w szkołach publicznych (Dz. U. Nr 36, poz. 155 z późn. zm.). Dopóki się ono nie zmieni, warto liczyć, że zanim przykica świąteczny zając, coraz więcej szkół przed Wielkanocą umożliwi spotkanie z Aksamitnym Królikiem. Chętnym nie tylko uczniom, ale i nauczycielom.
TataF- 09 mar 2015 16:05
- przez Sebastian
-
Gwizdek w szkole!
Przyszedłem do szkoły z sześćdziesięcioletnią tradycją. Przyszedłem kilka lat temu i od razu zauważyłem, że dyżurujący na korytarzach nauczyciele nadwerężają struny głosowe, by przypomnieć podopiecznym to, co powinni bez trudu zapamiętać, że: na przerwie idziemy na boisko! Taki mamy w szkole zwyczaj.
Mnie nie chciało się wykrzykiwać co przerwę "przypominajki", bo, gdybym zaczął, z pewności czyniłbym do końca swojej kariery szkolnej, tak jak moje koleżanki. Wyszedłem z założenia, że pójdę na łatwiznę. Kupiłem gwizdek i tak się zaczęło to, co natychmiast się skończyło. Jeden gwizd (sążnisty), chwila bólu w dziecięcych małżowinach i zapominalstwo zniknęło raz na zawsze.
Odkąd pojawiłem się w szkole, gwizdek nie opuszcza mnie na krok. Jest jak mój cień. Chodzi ze mną wszędzie. A dzieciaki... cóż, go słyszą od razu włączają myślenie. Nauczyły się pamiętać o jednym ze swoich obowiązków.
Prosty sposób, a zmiany wielkie. Niech inni sobie krzyczą przez 30 lat to samo zdanie: "Na boisko!". Ja nie mam takiego zamiaru. Gwizdanie przynosi efekty. Hałas cichnie w jednej sekundzie i czym prędzej biegnie na boisko szkolne, wykrzyczeć się do woli.
Pozdrawiam
MD- 16 wrz 2014 10:46
- przez Michał Dzieliński




